Faroe Islands Travel

Co robić, gdy leje na Wyspach Owczych?

Wpis ten powstaje w strugach deszczu bo jest lato, początek sierpnia, to normalne więc, że leje jakby jutro miało nie nastąpić.

Czyli, innymi słowy, co robić w typowy dzień na Wyspach Owczych! Zacznę od najważniejszego : porzućcie nadzieję Wy którzy tu wchodzicie :d Nie ma sensu rozpaczać nad szkaradną pogodą bo jak wielokrotnie Wam wspominam : prognoza pogody to inspiracja, nie informacja. Nie plujcie sobie w brodę, ze mogliście wybrać inny termin. Mogliście, jasne. Ale tym samym mogliście nigdy nie wylądować na Farojach przez gęstą mgłę spowijającą wyspy, mogliście mieć odwołany lot, a w najlepszym przypadku mieć międzylądowanie w Bergen. Pogoda na Archipelagu jest kapryśna.

Po niemal roku tutaj, odhaczyłam bodaj wszystkie stany pogodowe! Stąd, jako samozwańczy ekspert, przygotowałam dla Was krótki inspirownik na deszczowy dzień na Farojach.

  • #1 GALERIA NARODOWA

Mam wrażenie, że w tym momencie straciłam całą Waszą uwagę :d Wbrew pierwszym Waszym skojarzeniom, Muzeum Narodowe znajdujące się w Torshavn typowym nie jest. Zacznijmy od położenia! Znajduje się ono w parku i, to takim z drzewami!, Viðarlundin í Havn pełnym krętych ścieżek, uroczych mostków i kaczek pływająych w rzece i jeziorkach. Nawet w deszczowy dzień, spacer tam to przyjemność!

Sam budynek galerii znajduje się nieco na uboczu parku, wejście do niego prowadzi przez kawiarnią, która już od progu rozprasza Was zapachem świeżo mielonej kawy i wypieków z mojej ukochanej kawiarni Breyðvirkið. Opór jest daremny – skuście się na kardamonkę albo cytrynowe poppy seed i przy okazji zróbcie rekonesans, który plakat przytulicie jako pamiątkę z Wysp. Uważam, ze jest to GENIALNA pamiątka z Faroi! Zamiast tych niewątpliwie uroczych ale wątpliwie przydatnych badziewi, sprawcie sobie kawałek sztuki farerskiej, kopię jednego z wielu obrazów wiszących w Galerii.

O samej Galerii… sztuka farerska jest nieprzewidywalna jak sam Archipelag, każde pomieszczenie dostarcza innych wrażeń. Od tych wizualnych za sprawą obrazów lokalnych malarzy, po te kinestetyczne, gdy spaceruje się po pokoju luster imitującym wrażenie unoszenia się na powierzchni oceanu czy wchodzi do instalacji oddającej kształt jednej z Wysp. Sama byłam tam kilkukrotnie i za każdym razem Galeria zachwyca mnie równie mocno!

Tu znajdziecie cennik, aktualne godziny otwarcia czy bieżące wystawy.

  • #2 CAFE HOPPING

Przy ładnej pogodzie, jestem fanka uprawiania sportu : island hopping, czyli przemieszczania się z wyspy na wyspę, co zwykle zajmuje 30-60min autem, zależnie od wyspy na która postanowicie skoczyć 🙂 W deszczowy dzień natomiast możecie sobie urządzić gastrowersję tego sportu!

Panama w najlepszym wydaniu : sernik rabarbarowy (musicie go spróbować!), pain au chocolat, które mój Siostrzeniec określił jako „dobłe” oraz najlepsza na Wyspach KAWA. No i spójrzcie na te stoliki!

Moim ukochanym miejscem, gdzie przesiaduje regularnie jest Panama. Kawiarnia, która często była moim drugim domem, serio (przez kilka tygodni miałam współlokatorów z piekła rodem wiec mało bywałam w swoim mieszkaniu), biurem i totalnie komfort miejscem! Ta przytulność, to ciepełko, ta gościnność – człowiek roztapia się jak masełko na toście – a śniadania mają tam pyszne! – i nie zdaje sobie sprawy, gdy zalega tam na długie godziny, grając w planszówki czy czytając książkę, czy zwyczajnie gapiąc się na Torshavn skąpane w deszczu. Do tego to wnętrze w stylu, który tylko Farerzy potrafią osiągnąć: przytulności połączonej z prostotą sprawiająca, że chcecie jedynie zawinąć się w kocyk i siedzieć tak cały dzień!

(pisząc ten artykuł siedzę w Panamie w deszczowy dzień i mam totalnie time of my life)

Z Panamy możecie skoczyć do przyportowej Kafe Husid na ich słynny sok pomarańczowy, autentycznie świeżo wyciskany albo do UMami na pankejki.

Ástaklokkan, gdyby gościnność i przytulność była miejscem…

Skakanie po kawiarniach polecam zakończyć na Ástaklokkan, kawiarni, gdzie hołubi się przytulność, gościnność i dobre wino. Felisia, prowadząca kawiarnię z wręcz matczyną czułością, wybitnie dobiera wina do nastroju w jakim jesteście – nie wiem jak ona to robi ale zawsze wie na jakie wino mam ochotę i nigdy się nie myli! Koniecznie poproście ją o jej słynne gofry – to kwintesencja popołudnia w Havn.

Z Ástaklokkan już macie blisko do Mikellera, czyli browaru, który nigdy pustkami nie świeci! Miejsce ukochane przez mieszkańców stolicy, turystów a nawet tych, którzy tak ja piwa nie znoszą :d Mikkeler ma w sobie tyle buńczucznej prostoty, że nie można tam czuć się źle : dobrze wiedzą, że mają najlepsze produkty (pieczołowicie warzone w OY przez znakomitego brewera, przewrotnie będącego Włochem, nie Farerem, Alessandra) i nie zabiegają o niczyją uwagę i uznanie, tym samym dostając ich obu w opór 😀 Piątkowe wieczory w Mikellerze zawsze skończycie z dodatnim wynikiem : nowe smaki piwa, nowe doświadczenia, nowi znajomi, jedynie portfel nieco ucierpi ale to Wyspy, tym będziecie martwić się jutro.

  • #3 TRIFT SHOPPING CZYLI FARERSKIE LUMPY TO SAME PEREŁKI

Gdyby istniał taki tytuł, miałabym jak nic Magistra Lumpeksów, ba, Doktorat mogłabym trzasnąć. Nie ma takiego kraju w którym nie wybrałabym się na lumpy, szmaty, ciuchlandy (jak się je nazywa w Waszych stronach?). Wyspy Owcze wyjątkiem tu nie były! Tak szybko jak namierzyłam pierwsze z nich – pod flagą Czerwonego Krzyża, tak szybko przepadłam! Polujcie tu przede wszystkim na odzież sportową – sama stałam się posiadaczką bluz Adidasa, Nike czy popularnego w Skandynawii theNorthFace oraz rzeczy marek duńskich, w tym moje ulubione Sisters Point czy .Object. To, co mi się podoba w tutejszych ciuchlandach to to, że nie wiszą tu bylejakie łachy, a rzeczywiście dobrej jakości i w świetnym stanie rzeczy. Niech ostatecznym argumentem za, będzie to iż zakupy można sobie bez problemu umoralnić tłumacząc, iż pieniądze idą na cele charytatywne 😉

Co po niektóre serwują także kawę, za jakieś totalne grosze, oraz ciasto domowej roboty, pieczone przez panie tamże udzielające się. Pracują one za darmo, zwykle przesiadują tam w trójkę i choć słowa nie rozumiem z ich farerskich pogaduszek śmiem twierdzić, że w najlepsze sobie plotkują popijając kawę, skubiąc ciasteczka by co chwila westchnąć pełnym egzaltacji głosem „ojusu, ojusu”. KOCHAM TEN KLIMAT.

Ostrzegam. To uzależnia. Ale na całe szczęście Wasz portfel nie ucierpi, ceny są tam na prawdę śmiesznie niskie!

Czerwony Krzyż ma też swoją ukrytą perełkę w porcie! To malutki pokoik z książkami. Jesteśmy na Wyspach, zatem ufność w uczciwośc ludzka jest niczym niezachwiana. Stoisko jest otwarte na oścież, transakcji dokonuje się poprzez wrzucenie monet (książki kosztują maks 20 koron) do skarbonki wbudowanej w ścianę.

Absolutnie nie jesteście gotowi na to, co można tam znaleźć! Od starych książek kucharskich, przez świąteczne magazyny o tym, jak urządzić święta doskonałe (a przynajmniej tak zakładam na podstawie obrazków jako że większość z książek jest po duńsku ale śmiejące się japy siedzące przy choince dają niejako wskazówkę) po 200 sposobów na grenlandzką rybę albo drzewo genealogiczne duńskiej rodziny królewskiej. Szperanie tam jest tak wciągające, ze często gdy pogoda nie dopisuje chodzę tam tylko po to, by zabawić się przeglądaniem poszczególnych egzemplarzy – moimi ulubieńcami są stare książki kucharskie z przepisami typu ” weź 20 jaj” i „łeb owcy gotuj najlepiej całą noc aby ci się darzyło”.

  • #4 ROAD TRIPY JAK Z FILMU
Drogi na Farojach : idealna sceneria, prawda?

Kojarzycie te sceny w filmie, gdy główna bohaterka podejmuje jakąś dramatycznie ważna decyzję, wsiada w auto, włącza radio i w strugach deszczu mknie by postawić czoła przeznaczeniu? Tez możecie odstawić taką scenę i poczuć się jak w filmie! Przejażdżki po Wyspach w deszczu, z termosem gorącej kawy i wypiekami złapanymi w Breyðvirkið to jedna z tych rzeczy, które z moimi znajomymi robimy regularnie – bo regularnie tu pada :d ! Możecie zatrzymać się przy wodospadzie Fossa – ten wygląda szczególnie epicko podczas ulewy, czy pogapić się na klify na Sandoy o której rozbijają się wzburzone fale.

Klify na Sandoy

Pamiętajcie jedynie o swoim bezpieczeństwie i jeśli ulewa jest szczególnie silna albo trzymajcie się bezpieczniejszych tras, albo zostańcie przy innych punktach z mojego deszczowego inspirownika. Natura jest wszędzie potęgą ale na Archipelagu to żywioł nie do okiełznania.

Fossa podczas sztormu
Mgliste Gásadalur na wyspie Vágar
  • #5 TWOJE NOWE FOMO CZYLI MUZYKA, KTÓRA NA WYSPACH OWCZYCH JEST….

Wszechobecna. Nie przesadziłabym mówiąc, że co druga osoba albo muzyką się zajmuję, a już na pewno ma w rodzinie kogoś, kto to robi. Przemysł muzyczny na Farojach kwitnie! Oszałamia brawurą niestandardowych wykonań, mieszaniem stylów czy wreszcie samymi miejscami koncertów (koncert w grocie osiągalnej jedynie drogą morską? Tylko na Wyspach! Może w tunelu podwodnym? Nie najgorzej, bym rzekła.) Muzyka jest tu hołubiona i to nie bez powodu. Faroje mogą się pochwalić dłuuuugą listą artystów światowej klasy ale… tego nie robią. Ta ujmująca pokora sprawia, że w zetknięciu z nimi ich talent uderza podwójnie. Codziennym widokiem jest Dania O.Tausen pracująca w Tutl czy Fríði Djurhuus czyli Joe z Joe&Shitboys spokojnie wykładający nowe winyle na półkach. Tutl, to nie tylko sklep ale i wytwórnia płytowa oraz kręgosłup przemysłu muzycznego na Wyspach Owczych. Po namiastkę farerskiej sceny muzycznej właśnie tam!

Po więcej, koniecznie śledźcie stronę timin.fo gdzie na bieżąco pojawiają sie informacje o kolejnych wydarzeniach kulturalnych. A tych jest w opór! Zwłaszcza latem, kiedy to absolutną perełką jest G!Festival czyli trzy dni bycia rozpieszczanym muzycznie. Tegoroczny zmiótł mnie z nóg! Usłyszeć Eivør na żywo, czy zobaczyć jak Trygvi razem z całą bandą AGGRASOPPAR po raz kolejny odstawia majstersztyk na scenie – to tak intensywne zetknięcie z muzyką farerską, że pozostawia po sobie kac muzyczny, który nieznośnie nie mija.

Ponoć klin klinem, wiec możecie łagodzić go sobie chodząc w środy na OpenMic do Rensariid (wejściówki za darmo!) czy na czwartkowe koncerty do Blabar. A może kochacie winyle i wolicie podyskutować o nich podczas Vinylgripur w Sirkusie? Znudzeni Havn? Popłyńcie na pobliski Nolsoy na koncert w klimatycznej Maggie’s albo przejedźcie się do Gjogv na koncerty w Gjáargarður . Teraz rozumiecie, prawda? I zapewne odczuwacie już FOMO? Uh, bo ja tak, cały czas! Niekiedy wręcz tęsknie za nudą zastanawiając się na jaki event muzyczny wolałabym pójść 😀

14 sierpnia 2024, OpenMic w Rensariid i Brimhvitt czyli moja Bjørk, o anielskiej twarzyczce i piekielnym talencie, posłuchajcie sami!

Jeśli ktoś zatem twierdzi, że podczas deszczu na Wyspach można się tylko nudzić…. zazdroszczę! Sama bym chętnie takowej doświadczyła biegnąć z kardamonką w ręce na kolejny koncert 😀

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *