Do Portugalii mam ogromną słabość! Zatem gdy zobaczyłam, że z Paryża do Lizbony jest tanie połączenie – 10 euro – nie namyślałam się zbyt długo. Kilka dni spędziłam w pochmurnym Paryżu, a następnie udałam się do słonecznej Lizbony. Mimo szoku termicznego, był to plan doskonały! Nawet kwestia biletu powrotnego okazała się błaha do rozwiązania: najtaniej było polecieć do Londynu, a z niego do Rzeszowa, co też zrobiłam.
Wspominam o tym, bo gdy szukacie lotów do Portugalii może się okazać, ze taniej jest zrobić sobie mały przystanek po drodze – dzień w Londynie czy Paryżu – niż lecieć od razu do Polski. Sprawdziłam na sobie i polecam <3
Co znajdziecie w tym wpisie:
- jak dostać się z lotniska w Lizbonie
- w której części miasta spać + polecany nocleg
- perełki Lizbony : same najpiękniejsze punkty
- budżetowe polecanka na jedzenie
- jednodniowa wycieczka z Lizbony
TRANSPORT Z LOTNISKA
Lotnisko w Lizbonie znajduje się blisko centrum. Jest kilka opcji by się tam dostać. Sama wybrałam tą, która nastręczała najmniej kombinacji logistycznych : autobus. W ciągu 40min, za 2euro (1,65euro gdy kupujecie w automacie) byłam już w sercu Lizbony (przystanek końcowy: Restauradores jeśli mieszkacie w centrum). Przystanek autobusowy znajduje się zaraz obok wyjścia z Terminalu 1, bez problemu go znajdziecie.
Jeśli lądujecie na Terminalu 2, by dostać się na Terminal 1(bądź odwrotnie) musicie skorzystać z shuttle bas. Kursuje co 10 minut i jest za darmo.
*By dostać się do centrum, możecie też skorzystać z metra – wejście jest zaraz za przystankiem autobusowym. Jakoże wiąże się to z przesiadkami, wolałam skorzystać z autobusu. Niemniej jest to opcja równie tania: bilet kosztuje 1,65euro, natomiast zaoszczędzi Wam nieco czasu jeśli się spieszycie,
NOCLEG
W S P A N I A Ł A miejscówka! Hostel w sercu Bairro Alto, o baaardzo swojskim klimacie, ciekawym wnętrzu (ma nawet basen z … piłeczkami!) i pysznym śniadaniu <3 Szczerze polecam i sama na pewno to właśnie tam zarezerwuje swój kolejny nocleg w Lizbonie.
KOMUNIKACJA MIEJSKA
Jak wiecie, najbardziej lubię eksplorować miasto chodząc – w Lizbonie nie było inaczej 🙂 Wspominam o transporcie ponieważ dodatkowo zdecydowałam się na jednodniowy wypad poza miasto, a innego dnia poruszałam się tramwajem, ot dla rozrywki. Komunikacja miejska jest niezwykle sprawna i prosta do zrozumienia.
Warto zaopatrzyć się w kartę Viva Viagem lub Viva Viagem SRT. Koszt 0.50 euro, a dzięki niej znacznie taniej kupicie kolejne bilety na tramwaj/metro czy windę. Bilet z kartą kosztuje 1,65euro i jest ważny 60min od momentu skasowania i uprawnia Was do przesiadek (w tym na tramwaje/metro/windy) w trakcie jednej podróży. Bez karty, bilet kosztuje 3euro i nie uprawnia do przesiadek.
1. Zobacz Lizbonę z lotu ptaka!
Czyli złap wszystkie punkty widokowe! Okey, wróć. Wszystkie to przesada, tym bardziej, że Lizbona jest jednym wielkim punktem widokowym -powstała na siedmiu wzgórzach, to można zobaczyć i … odczuć 😉 Tak na prawdę każdy kolejny róg może okazać się epickim punktem widokowym! Poniżej znajdziecie moje ulubione spośród tych najsłynniejszych, plus me własne autorskie odkrycie :d
PUNKTY WIDOKOWE:
Santa Luzia : to bodaj najbardziej, jak to lubię mówić, pocztówkowe miejsce w Lizbonie! Kwitnące* bugenwille o intensywnym purpurowym kolorze kontrastują z błękitem azulejos, którymi wyłożona jest ściana Kościoła Św.Łucji, przy której ten punkt widokowy się znajduje.
*bugenwille kwitną niemal cały rok, w dobrych warunkach, ale jeśli marzy Ci się foteczka przy rozbuchanym kwieciu, przyleć do Lizbony latem – w pełnym słońcu, bugenwille kwitną jak szalone!
Miraduoro Portas del Sol
Zaledwie kilka minut od St.Luzia znajduje się mój ulubiony punkt widokowy. Jego nazwę można przetłumaczyć jako Bramę Słońca i rzeczywiście, tym ten punkt widokowy jest. Pastelowe budynki miasta, rzeka Tag i zamek Świętego Jerzego zdają się być wręcz zalane słońcem.
Robi to spektakularne wrażenie, zwłaszcza o wschodzie słońca!
Miraduoro de Santa Justa : to obłędny widok na uroczą dzielnicę Baixa oraz Klasztor Karmelitów, zwany też Kościołem bez Dachu. By się tam dostać możecie wejść od strony Largo do Chiado, placu przy Klasztorze albo wjechać windą (5,30 euro). Natomiast jeśli wchodzicie na punkt widokowy, wstęp na niższy taras jest bezpłatny, na górny kosztuje 1,50 euro (gdy byłam w grudniu, był akurat zamknięty).
Co polecam? Oczywiście wejście od strony Largo do Chiado! Zobaczycie przy okazji dzielnicę Chiado i zaoszczędzicie 5 euro, które już ja Wam powiem jak lepiej wydać :d Jasne, przejażdzka 45 metrową windą pewnie jest spoko ale… i mocno turystyczna! Kolejki, tłumy, ścisk i płacz dzieci :d Mnie zniechęcają zwykle takie pseudo-atrakcje ale decyzja, jak zawsze, należy do Was 🙂
Miraduoro da Graca : rozciąga się przed Wami calutkie wzgórze Bairro Alto, a także zabytkowa dzielnica Mourari, a w oddali majaczy Most 25 Kwietnia. Jest tak pięknie, że jedyne czego wówczas potrzebujecie by w pełni oddać się podziwianiu tego spektakularnego widoku to … lampka wina :d Jakże dogodnie serwowanego w kawiarniach i barach obok <3
Miraduoro Sao Pedro de Alcantara: dwutarasowy punkt widokowy, który odwiedzić musicie! Rzadko to mówię ale to miejsce jest wyjątkowe! Czum tak mnie urzekło? Niee wspominam tu o oczywistości jaką jest widok (w tym na zamek św. Jerzego, Baixa czy Miraduoro Senhora do Monte),a klimatem! Na górnym placu zawsze coś się dzieje: to idealne miejsce na kawę albo lampkę wina! Albo by nieco odetchnąć od zgiełku na niższym tarasie, gdzie znajduje sie ogód różany <3 Wpadnijcie tam popołudniem na zachód słońca i stąd zacznijcie poznawanie Bairro Alto, dzielnicy, która napędza krew w żyłach Lizbony : nigdy nie śpi!
Moje autorskie odkrycie: to nic innego jak przystanek początkowy tramwaju ale jak malowniczo położony! W opisie zdjęcia, dokładne namiary.
2. Zjedz najlepsze pasteis de nata w złotym sercu Lizbony …
… czyli plac Praca do Comercio. Złoty bo słońce zdaje się wręcz go zalewać, zwłaszcza o poranku. Uwierzcie mi, warto wstać wcześniej by to zobaczyć! Gwarantuje, że mało jest lepszych rzeczy do zobaczenia, może z tym konkurować jedynie wschód słońca na Miraduoro Dos Portas do Sol 😉
Wręcz widzę jak w głowie zaczynają się Wam pojawiać pytania : cóż takiego niezwykłego w kawałku betonu, który latem służy za patelnie, a zimą pizga po nim siarczysty wiatr? A to, że niegdyś w tym miejscu stał… pałac królewski! Niestety, potężne trzęsienie ziemi w XVIII wieku wyniszczyło Lizbonę. Ta, została przebudowana po nim. Tak wspomniany plac powstał. Kilkadziesiąt lat później, stał się świadkiem kolejnej tragedii : zamachu na króla Carlosa I, a następnie obalenia monarchii.
Dziś, to miejsce ukochane przez turystów i mieszkańców, gdzie przychodzi się pogapić na rzekę Tag, zjeść lunch czy pasteis de nata – co w zasadzie w Portugalii jest synonimiczne :d I oddać sie temu, co kocham bardziej : chłonięciu klimatu Lizbony <3 Koniecznie złapcie kawę i wspomniane pasteis de nata i schrupcie je nad brzegiem rzeki.
Adres na najlepsze pasteis de nata na końcu tego wpisu razem z innymi gastropolecajkami 🙂
Z Praca do Comercio możecie wybrać się na spacer Rua Augusta, główną ulicą Lizbony na spacer albo odnaleźć nieco Paryża w Lizbonie czyli …..
3. Przejdź się lizbońską ulicą czerwonych latarni!
Wszyscy słyszeli o paryskiej ulicy czerwonych latarni ale czy wiedzieliście, że Lizbona dorobiła się własnej? Dziś nazywana jest Różową Ulicą i kwitnie na niej zupełnie inny biznes :d Nadal jest pełna życia, ale dzięki pracy władz miejskich jest ono napędzane przez restauracje, bary i turystów. Ci ostatni zaczęli chętniej tu zaglądać (chętniej niż wcześniej :d) bo i poziom bezpieczeństwa znacznie wzrósł! Obecnie to miejsce o zupełnie innym charakterze, urzekające kolorami!
Adres w opisie zdjęcia.
4. Zadziw się brakiem turystów na…
….Praca do Municipio. Nie wiem w czym rzecz ale turyści zdają sie zapominać o tym miejscu. Dziwne bo jest to kolejny przykład tego, że Lizbona w architekturę umie jak mało które miasto. Znajdujący sie przy nim Ratusz w grudniu był przepięknie oświetlony! Zupełnie jakby Lizbona startowała w konkursie „Ile lampek da sie upchnąć na jednym placu” :d
5. Zgub się w … dzielnicy Alfama!
Czyli moja ukochana dzielnica! Nie zliczę ile razy wracałam tam, by zobaczyć więcej i za każdym razem odkrywałam jakiś zaułek, którego wcześniej nie widziałam.
To na Alfamie znajdują się wspomniane wyżej punkty widokowe, Santa Luzia oraz Portas do Sol. A także, najsłynniejsza katedra Lizbony : Katedra Se. To najstarszy kościół w Lizbonie, położony tak, że zdaje się, ze każdy przejazd tramwaju to igranie z ogniem :d No właśnie, słynny tramwaj 28 przejeżdża przez Alfamę i koło Katedry. Ale o nim będzie za chwilkę.
Katedra Se, a właściwie Katedra Najświętszej Maryi Panny, to jeden z bardziej istotnych zabytków Lizbony. A to wszystko dlatego, iż jej budowę rozpoczęto gdy miasto zostało odbite Maurom przez pierwszego króla portugalskiego – Afonsa Henriques.
Alfama jest tym miejscem, które można odkrywać w nieskończoność. I to polecam Wam zrobić – pamiętajcie jedynie o wygodnych butach! Lizbona to miasto na wzgórzu, brukowane, tu chodzenie to jak zrobienie porządnego treningu :d
6. Bez tego nie wyjeżdżaj!
Czyli przejażdżka tramwajem nr 28! Historyczny moment na blogu gdy polecam Wam tak skrajnie turystyczną atrakcje 😀
Jakkolwiek oklepanym by się to nie zdawało, to jak zobaczenie di Trevi w Rzymie – swoista konieczność. Fakt. Niekiedy wiąże się z wbijaniem sobie nawzajem łokcia w żebra :d Owszem, to srodze turystyczna rzecz ale nie bez powodu! Lawirowanie między budynkami, przejeżdżanie uliczkami tak wąskimi, że można ściągnąć komuś pranie z balkonu, nagłe przyspieszenia i zakręty… brzmi nieco jak Błędny Rycerz z Pottera! Dla mnie zresztą cała Lizbona ma taki klimat : żywcem wyjęty z książek Rowling <3 A przejażdzka tramwajem, nawet najbardziej zatłoczonym, to kwintesencja pobytu w Lizbonie.
Tramwaj zaczyna swoją trasę na Martim Moniz i robi pętelkę. Możecie wyskoczyć w trakcie (to tylko zwrot retoryczny, proszę nie wyskakiwać z jadącego tramwaju!) i wysiąść na Miraduoro das Portas do Sol albo wrócić do punktu wyjścia. Bilet zakupiony u kierowcy kosztuje 3euro i zwykle swoje trzeba odstać w kolejce… Ale warto!
7. Zobacz kwintesencję Lizbony w jednym miejscu!
Gdy myślisz Lizbona, widzisz…
Torre de Belem! Zgadłam prawda? Nic dziwnego! Wieża ta, znajdująca sie na liście UNESCO to niekwestionowany symbol stolicy Portugalii. Co więcej, znajduje się w dzielnicy, która dla Lizbony, ba, całej Portugalii jest szalenie ważna. BELEM. To tutaj zadziały się dwie HISTORYCZNE rzeczy. Sama nie wiem, która ważniejsza! Pierwsza, to z portu w Belem Vasco da Gama wypłynął w swą podróż do Indii. A dwa, to tutaj, w cichych zaułkach kamienic mnisi wynalezli płynne złoto dziś nazywane … pasteis de nata!
Tak, Belem to ojczyzna tego portugalskiego dobra narodowego, którego rocznie sprzedaje się … 6 miliony! I to w samym Belem, a dokładnie miejscu, które uchodzi za to będące jego wynalazcą czyli Unica Fábrica dos Pastéis de Belém, zaraz przy klasztorze Hieronimitów. Rekordem było sprzedanie 55 tys babeczek w jeden dzień! Dziwię się, że nie funkcjonują one jako waluta w Portugalli.
Poza konsumowaniem tego portugalskiego przysmaku (ewentualnie staniem w kolejce by go kupić – tak, do fabryki, ciągnie sie kolejka jak po Kuboty w Lidlu), koniecznie zobaczcie wspomniany klasztor Hieronimitów! Misternie wykonane rzeźbienia, potężny kompleks klasztorny i ta biel konstrukcji. Perełka, dosłownie, na mapie Lizbony!
Bilet wstępu kosztuje 10euro na same krużganki (na zdjęciu), 12euro gdybyście chcieli też zobaczyć Muzeum Archeologiczne.
Belem to dzielnica na którą warto przeznaczyć kilka godzin. Pełno w niej uroczych kawiarni, małych placów z zaledwie kilkoma krzesełkami i stolikami oraz tego, czego zawsze szukam w danym miejscu: niepowtarzalnej atmosfery. Nie wiem czy to kwestia niedawnego pobytu w Paryżu ale Belem skojarzyło mi się z Montmartre : tak, jest tak .. filmowo.
Jak się tam dostać? Tak prosto, jak pochłonięcie kolejnego pasteis de belem :d Wystarczy, że na Praca do Comercio złapiecie tramwaj nr 15 do Alges. Podróż trwa około 30min i co możecie zrobić, jeśli macie dość napięty plan zwiedzania : z Belem pojechać do …
8. Zobacz inną stronę Portugalii!
Inną i to tak skrajnie różniącą się od Lizbony, że warto poświęcić na nią te kilka godzin. Mowa tu o miasteczku Cascais. To miejsce tak skończenie urocze, że przeczytacie o nim osobny wpis. Opowiem Wam co w Cascais zobaczyć, jak tam dojechać itd. Tu zostawię tylko foteczki, żeby zarysować Wam, co mam na myśli mówiąc o „dzikiej Portugalii”.
Budżetowe jedzenie w Lizbonie:
Lizbona może być droga. Ale nie musi 😀 Ja baaardzo lubię jedzenie ale płacić za nie niebotyczne sumy już nie. Zawsze staram się więc znaleźć opcje, które nie godzą ani w mój portfel, ani żołądek :d
Możecie się zdziwić ale polecam Wam … Pingo Doce! To sieć supermarketów, które w swoich sklepach mają też bufety. Serwują tam dania na ciepło, ale też i słodkie wypieki oraz kanapki. Wariacji jest mnóstwo! A co najlepsze, wszystko to jest świeże, pyszne w swej prostocie i … tanie! Ja sama przepadłam dla kombinacji buły z pesto bazyliowym oraz burratą i pomidorkami <3 Za śmieszną cenę 3/4 euro! Możecie zjeść na miejscu, albo, jak ja, wziąć na wynos i zjeść nad rzeką Tag albo pobliskim placu Rossio 🙂
Najlepsze pasteis de nata? Manteigaria! I nie rozbijacie świnki skarbonki by się o tym przekonać : jedno ciasteczko kosztuje 1,20 euro i jest podawane z cynamonem, tak by Wasze doświadczenie gastronomiczne było na najwyższym poziomie! Tak, jak sam wypiek, przygotowywany na świeżo, na Waszych oczach. O Manteigarię zahaczyć musicie.
Niepozorne małe piekarnie! A to Wam dałam dokładne namiary :d Ale to, co chcę Wam dać to inspiracje by dać szansę tym niepozornym miejscom. Tak znalazłam moją własna perełkę : na Rua do Loreto. Przepyszne wypieki i wybitna kawa! Zostawiłam tam niewiele ponad 2euro za americanę, pasteis de nata oraz migdałowy rogalik. Można też było zamówić kanapki, na świeżo przygotowywane przez uroczego starszego pana – właściciela tej kawiarni.
Jak podobał się Wam mój inspirownik na Lizbonę? Koniecznie dajcie znać i nie wyłączajcie jeszcze odbiorników bo zapraszam Was na wpis o Cascais, o tej perełce mało osób pamięta będąc w Portugalii, a to ogromna szkoda bo… no dobra, więcej we wpisie a tymczasem, do następnego!
Pssst! Pytanka ? ZAWSZE możecie je zadać w komentarzach, chętnie tam z Wami pogadam 🙂