Italy Travel

Rzymskie Wakacje czyli jak najlepiej zwiedzać Rzym!

Absolutnie nie ma lepszego miejsca na city break niż Włochy. Bez względu na to, jakie miasto wybierzecie, nie będziecie żałować. W deszczu, w pełnym słońcu, latem, zimą, no źle się wstrzelić nie można. Bo jak pada, to można sobie zrobić gastrowycieczkę, jak słonko daje popalić to można uskuteczniać gastrowycieczkę plus zobaczyć co nieco miasta. Słowem, jakiej pogody byście nie zastali, we Włoszech się nudzić nie będziecie. Zaczniemy od mojego faworyta : Rzym!

CO ZNAJDZIECIE WE WPISIE:

  1. Plan oparty na najpiękniejszych miejscach, ze mną zobaczycie, nie jedynie zwiedzicie Rzym!
  2. Namiary na konkretne miejsca: nocleg, jedzonko i estetyczne doznania!
  3. Moje porady na to, jak uniknąć błędów turystycznych 🙂
Wolisz mnie posłuchać podczas mycia naczyń? Zapraszam!

Poleciałam w marcu na kilka dni, za loty zapłaciłam „majątek” bo … jakoś około 90zł. W dwie strony. Ta puszka zwana szumnie przez Ryanair samolotem zabrała mnie z Balic na Ciampino! Tu pierwsza moja wskazówka: o ile jest to możliwe, wybierzcie Ciampino jako lotnisko przylotu, nie Fiumicino. Ciampino jest znacznie bliżej centrum i dojazd z niego jest prościutki i tani czyli lepi nie widzę :d Za niecałe 3euro bus z kierowcą, który jedzie jakby go babcia na obiad wołała zawiezie Was prosto na dworzec główny w Rzymie : Termini.

  • Opcja 1: autobus, znajdziecie go szybciej niż zdążycie powiedzieć „aperol”. Stoją przed wyjściem z budynku lotniska, wychodzicie i cyk. Taka przyjemność kosztuje 7euro ( możecie kupić od razu taki w dwie strony, wtedy jest taniej – 11euro taka opcja) i trwa około 50min.
  • Opcja 2: bus miejski (nr 520) + metro( MEA Battistini), ja taką wybrałam i polecam choć brzmi jakoś tak męcząco… Ale, że mam się przesiadać? Olaboga… Wam pozostawiam decyzję ale tak tylko rzucę, że takie kombo jest turbo tanie (2/3 euro) i tak samo czasowo wychodzi!
    W obydwu przypadkach lądujecie na Termini Stazione.

Co z noclegiem? Zatrzymałam sie jak to zawsze, w hostelu. I jestem z niego tak szalenie zadowolona, że zostawiam Wam namiary na niego <3 Duży plus za lokalizację (20min i Fontanna Di Trevi zachwyca Was błękitem wody i misternością rzeźb) oraz czystość pokoi. Spałam w pokoju 4 osobowym (choć pokój nigdy nie był na fulla zajęty) i ni razu nie miałam problemów z brudnym pokojem, zawsze było czyściutko czy ciepłą wodą w łazience – ta była w pokoju co stwarzało dodatkowy komfort. W hostelu w cenie było też śniadanko ale tu się nie wypowiem bo nigdy się na nim nie pojawiłam – kocham wstawać wcześnie i śniadania jeść na dopiero budzącym się mieście <3 I przemiła obsługa! Mogłam zostawić swoje rzeczy wcześniej i ostatniego dnia przechować je w hostelu tak długo, jak potrzebuję. Dlatego hostel dostaje ode mnie pełną dychę!

Swoje chłonięcie (słowo „zwiedzanie” nie za bardzo mi pasuje do sposobu w jaki ja spędzam czas w danym miejscu, a tym właśnie chce Was zarazić! Chłonięciem miejsca! )
Dobre, koniec bajdurzenia, do brzegu, Aleksandro. No to chłonięcie zaczęłam baaardzo dosłownie bo od wchłonięcia podwójnej porcji lodów siedząc na Schodach Hiszpańskich patrząc na zachód słońca (przyleciałam dość późno) i kurcze, moje rzymskie wakacje lepiej zacząć się nie mogły! By Wam umożliwić równie wspaniałe przeżycie, iście kinowe, jak Audrey w Rzymskich Wakacjach, przygotowałam dla Was 3 dniowy plan zwiedzania Rzymu!
* Dlaczego 3 dniowy? Bo zdaję sobie sprawę, że weekend rzecz krucha i czasem ciężko skraść więcej dnia pracy na jego rzecz.

TWOJE WŁASNE RZYMSKIE WAKACJE DZIEŃ 1

Bardzo ekscytujący! Tak go opracowałam by Rzym Was oszołomił swoim pięknem i … jedzeniem. Punkt obowiązkowy: Fontanna Di Trevi. To ona będzie stanowiła początek naszych Rzymskich Wakacji! Dlaczego? Oj, bo jej nie zobaczyć to po prostu nie można. To barokowe dzieło sztuki przedstawiające boga oceanu, Okeanosa, w towarzystwie trytonów, hippokampów (nie, to nie są jakieś archaityczne hipopatamy tylo hybryda konia i ryby :d ), wdzięcznych muz i … długo tak można bo się dzieje na fontannie :d Ale Wy cieszycie nią oczy, robicie, jak na rasowego turystę przystało, zdjęcie u jej podnóży – może sie zdarzyć, że dostaniecie ze dwa razy w łeb selfie stickiem albo łokciem w żebra ale nie traćcie ducha przygody :d Zaraz i tak stąd idziemy :d


Kolejny nasz przystanek to wspomniane już przeze mnie Schody Hiszpańskie. Jedno z moich ukochanych miejsc w Rzymie! To wszystko za sprawą widoku jaki rozpościera się z ich szczytu – Rzym macie u swych stóp, jak na dłoni, możecie zobaczyć kopułę Watykanu i labirynt rzymskich uliczek.

Dla odważnych! Przyjdźcie tu na wschód słońca! Nie tylko unikniecie tłumów ale zobaczycie coś, czego nigdy się nie zapomina – słowo daję, Rzym budzący się do życia to niepowtarzalny widok! Najlepiej z cornetto w dłoni i kaweczką (cornetto możecie kupić w kawiarni u podnóża Schodów, w Don Nino, wspaniałości, a też i kawę tam znajdziecie. Chyba, że tak jak ja jesteście wyznawcami, że kawy ma być wiadro to polecają się słynne Złote Łuki mieszczące się zaraz przy Schodach – nie ma za co).


Warto tu troszkę posiedzieć (carabinieri nie pozwalają na to na dolnych stopniach ale na szczycie, śmiało!) i nacieszyć oczy widokiem, i poczuć się jak Audrey wcinająca lody w towarzystwie Gregory’ego Pecka.
Uznaję, że nakarmiłam Was kulturalnie zatem można pozwolić sobie na spadek moralności wycieczki i spacer …. ulicą handlową Via dei Condotti to zabytkowa ulica z luksusowymi sklepami. Witryny sklepowe domów mody Gucci i Prady to, według mnie, często dzieła same w sobie, zachwycające przepychem bądź scenerią okna wystawowego więc to trochę jak zwiedzanie galerii sztuki :d Bardziej przystępnie robi się na Via del Corso, ulicy handlowej także ale już błyszczącej od neonów Zary i HMów :d To, co czego ja Was zachęcam to spacer tymi ulicami i chłonięcie, a jakże, atmosfery Rzymu! Ale też i stylu osób tu się przewijających! Jest barwnie, jest odważnie, jest głośno – czyli jest tak, jak włoski styl sobie wyobrażamy 😀

Jako że zbliża się ten moment gdy zapachy jedzenia sugestywnie zaczynają na nas wpływać to mam tu dla Was dwie perełki! Na słodko, i na wytrawnie! Zaczniemy od słodyczy i czegoś, co jest wizytówką Rzymu, poza lodami, czyli TIRAMISU. A najlepsze zjecie właśnie tu : Pompi!
O losie, jakie to jest kremowe, jakie doskonałe, jak wspaniale wyważone smakowo… Wariacji tiramisu tam od groma ale sugeruję by zacząć od klasyki. Delektowanie się tiramisu i przechadzanie wokół Schodów Hiszpańskich, wąskimi uliczkami Rzymu, mio Dio, tak wyglądają właśnie idealnie włoskie wakacje, a Wy czujecie się tak, jak sama nazwa tego deseru obiecuje : podniesieni na duchu ( tira mi sù 'popraw mi humor’ dosł.podnieś mnie).
Druga opcja to coś, za czym przepadam : pizza a taglio czyli nic innego jak picka poporcjowana na kwadraty – tak, by z łatwością (jakby jedzenie pizzy kiedykolwiek komukolwiek jakąkolwiek trudność dostarczało :d ) złapać i zjeść na ulicy. Mowa tu w końcu o najbardziej typowym włoskim streetfoodzie! I znowuż wariacji tu nie zabraknie! Co jest ekstra w tego typu podaniu to to, że możecie sobie stworzyć pizzę o wielu smakach i w jednej porcji poprosić o, na przykład, jeden kawałek z burratą (gorąco polecam), jeden z mozarella itd Tu raczej wtopy smakowej nie będzie ale od siebie polecam miejsce zaraz obok Schodów (wokół nich dziś mocno się kręcimy) czyli Via delle Mercede 46 z przesympatycznym panem kucharzem!


Skoro poziomu glutenu we krwi wyrównany, można ruszać dalej. Niespiesznie (słowo klucz! serio, nie pędźcie uliczkami Rzymu, pozwólcie sobie by nacieszyć się tym błądzeniem i panującym dookoła gwarem. Jedyne miejsce gdzie polecam przyspieszyć kroku to ulica, nawet jeśli korzystacie z przejścia dla pieszych i macie zielone światło to nie jest to gwarancja bezpieczeństwa i jest więcej niż pewne, iż jakiś Włoch wjedzie radośnie trąbiąc na Was, że jakimż to prawem się ładujecie na jezdnie) zatem niespiesznie kierujemy się w stronę Tybru.


Po drodze mijamy piękny Palazzo Borghese, główną siedzibę sławnej rodziny Borghese. Do nich jeszcze wrócimy w trakcie naszych Rzymskich Wakacji ale dziś kierujemy się nad wybrzeże rzeki Tybr i idąc wzdłuż niej dochodzimy do Mostu Umberto I. Dlaczego w ogóle idziemy tutaj? Z dwóch względów:


1) Spacer wzdłuż Tybru to turbo dobry pomysł o każdej porze dnia, a popołudniu to już nie jest nawet turbo dobry pomysł a myśl iście genialna! To trasa tak zachwycająca, na każdym kroku możecie podziwiać kolejne perełki architektoniczne Rzymu a przed Wami majaczy…


2) … Zamek Świętego Anioła! W tym miejscu fani Dana Browna z przejęciem wciągają powietrza w płuca, a Ci którzy jakimś cudem nie widzieli Aniołów i Demonów zapraszam na obowiązkowy seans przed wyjazdem! Ale odkładając na bok moją miłość do tworczości Browna to sam Zamek jest – tak, będe to powtarzać do znudzenia w Rzymie – piękny. Robiąca wrażenie budowla do której prowadzi most Sant’Angelo na którym dwunastu aniołów Berniniego wskazuje drogę do twierdzy*


Zatem, spacerkiem kierujemy się do Mostu Umberto I i z niego możemy podziwiać Zamek Świętego Anioła, a gdy podejdziemy pod sam Zamek, wyłania nam się przed oczami najmniejsze państwo na świecie czyli Watykan. Ale to nie on jest dziś naszym celem! Dziś cieszymy oczy Zamkiem, Tybrem i zawijamy się w kierunku Schodów Hiszpańskich. Oczywiście, nie od razu! Zabraniam 😀 Czas na to, od czego Włosi są ekspertami : dolce far niente czyli ta słodycz nicnierobienia. Przycupnij na murku albo w parku koło Zamku i po protu pogap się na rzekę, na ludzi, na Zamek – tym właśnie jest sztuka pobytu do której Was namawiam – takim troche graniem w filmie, gdzie to Wy jesteście postaciami pierwszoplanowymi a ja jedynie cichutko szepczę Wam kolejne kwestie :d Teraz znacie już trasę więc niczym miejscowi możecie zagłębić się w dyskusję co zjecie na kolację albo gdzie wypijecie aperol.
Rzym wieczorem tętni zupełnie innym życiem niż w ciągu dnia. To ta atmosfera, w której polecam się w pełni zanurzyć!


Jeżeli czujecie się na siłach, wracając zahaczcie o Piazza Colonna, która wieczorem, w ciepłym świetle latarń jest tym, za co uchodzi : sercem Rzymu. Na zachętę dorzucę, że wokół jest mnóstwo knajpek serwujących przyjemnie tani aperol (3euro!) który można złapać na wynos i delektować się nim podczas spaceru w kierunku… Pane e Salame! Nie zapomniałam o kolacji, gdzie jak gdzie, ale we Włoszech jeść się nie zapomina! Pane e Salame na Via Santa Maria 19. Tam zjecie NAJLEPSZE kanapki w całym Rzymie! I choć brzmi to niewinnie to uwierzcie mi, że zakochacie się w nich i będziecie nałogowo wracać by próbować kolejne wariacje smakowe! A te są … niekończące się! A co najlepsze, składniki do nich są zawsze świeże, to czuć w każdym kęsie : świeże pieczywo, wędliny i sery – do tego lokalne wina i deska serów oraz wędlin i voila, mamy włoską kolację! To baaaardzo popularne miejsce, również wśród mieszkańców i zdarza się, że kolejki do stolików ciągną się niczym ser na pizzy ale uwierzcie mi, warto odstać swoje!
Na dziś koniec psot!


*choć wyjściowo pełnił on funkcje mauzoleum cesarza Hadriana ale jak to często bywało w średniowieczu tak i w Rzymie tłukli się niemiłosiernie i któryś władca stwierdził, że hej, zróbmy z tego fortecę. Gdy zaś nadeszły czasy pokoju, któryś z papieży rzucił hej, a może by tak nazwać to zamkiem bo jakoś tak głupio, że księża w twierdzy siedzą? No i się przyjęła nazwa zamek.

WŁOSKICH WAKACJI DZIEŃ 2
Zasady już znacie : kawa oraz cornetto :d Tak dzień powinien się zaczynać we Włoszech! Skoro poziomu glutenu się zgadza, ruszamy. Punkt docelowy (uwaga, spoiler) : Koloseum. Jakimkolwiek banałem by się to nie wydawało, to ja, największa przeciwniczka „odbębniania punktów obowiązkowych” akurat ten uważam za warty zobaczenia. Oraz Waszych eurasków bo wejściówka do Koloseum do najtańszych nie należy… 16 euro chociaż ciekawostka, od kwietnia 2022 wprowadzono darmowe wejścia w pierwszą niedzielę miesiąca – ale tutaj zalecałabym ostrożność, to rozchwytywany obiekt nawet płatny, przy darmowym wejściu kolejki mogą być jak po karpia w Lidlu. W przypadku „regularnego” wejścia, bilety najlepiej kupić online!

Protip! Jeśli to latem się wybieracie do Wiecznego Miasta, to zarezerwujcie pobyt w Koloseum przed 12 albo późniejszym popołudniem, przez południe spacer po arenie niesie ryzyko spłonięcia żywcem :d Serio. I nie ma za co :d

To, co zobaczycie po wejściu do Koloseum potrafi przytłoczyć. Bądź co bądź, patrzycie na jeden z siedmiu cudów nowego świata , to potrafi oszołomić. Niemniej to, co dziś jest niezaprzeczalnym cudem – architektonicznie i kulturowo to perełka w ludzkim dorobku – jest niczym innym jak … cmentarzem. I ta myśl jest dojmująca. Arena spłynęła krwią tysiąca gladiatorów i zwierząt, była miejscem oklaskiwanej rzezi i świadkiem najazdu barbarzyńców. Jej mury najpierw spowił ogień w II n.e., potem wstrząsnęło nimi trzęsienie ziemi by po upadku Cesarstwa stać się obiektem grabieży złodziei… To tak, jakby miejsce pokutowało za to, czemu zostało przeznaczone.


Tym bardziej paradoksalne jest to, że Koloseum stało się … ogrodem botanicznym! Na jego terenie wyrosło ponad 350 gatunków roślin egzotycznych, to zdumiewające, że cmentarz stał się miejscem, gdzie pojawiło się nowe życie.Będąc tego świadomym, spacer po Koloseum staje się czymś zgoła magicznym.

Ale to nie koniec wrażeń, czas bowiem na najstarszy plac miejski w Rzymie czyli Forum Romanum, serce Wiecznego Miasta, otoczone sześcioma wzgórzami, gdzie znajduje się więcej świątyń i bazylik niż Deanerys Targaryen ma imion! Sami zdecydujcie czy to w świątyni Wenus czy Romulusa spędzicie więcej czasu, a może wdrapiecie się na Palatyn by z niego podziwiać Forum Romanum? Tu nie ma złej trasy, jedyne co można tu zrobić niewłaściwie to … nie przyjść wcale!


Dziś dzień iście sceniczny bo po Koloseum kierujemy się do Circus Maximus. Chciałabym tu z zachwytem rzec, że to najstarszy i największy cyrk starożytnego Rzymu, że Juliusz Cezar na polowania tu przyjeżdżał to, choć to wszystko prawda, dla mnie to po prostu wielki zielony plac po którym z uciechą biegały rzymskie piesełki :d No miły to widok ale wystarczy, moim skromnym zdaniem, że przejdziecie obok :d Bo tak się doskonale składa, że Circo Massimo znajduje się po drodze do jednego z piękniejszych miejsc w Rzymie : Wzgórza Awentyn.


To jest tak piękne miejsce! Celowo to teraz kierujemy swe kroki bo popołudniowe słońce ozłacające Rzym to widok, jaki możecie podziwiać ze szczytu Awentyn. W cieniu drzew pomarańczowych, z Tybrem pod nogami… idealne miejsce na dolce far niente! Na Awentynie znajduje się też Ogród Różany, mi samej nie udało się go zobaczyć (Rozarium jest czynne wyłącznie wtedy gdy kwiaty kwitną – logiczne) ale Ci, co byli (Moja Mama chociażby!) wyszli zachwyceni!
To, co jeszcze możemy zobaczyć na Awentynie to słynna dziurka od klucza przez którą możemy zobaczyć Watykan – bywa, oj bywa, że ustawiają się tu kolejki turystów więc jeśli jak ja uważacie, że bez tego będziecie mogli spać spokojnie, darujcie sobie tą atrakcję. Watykan będziecie mogli podziwiać jeszcze nie raz, zresztą już pierwszego dnia była po temu okazja 🙂


Myślicie, że zapomniałam o jedzeniu? Niech spłonę w gastropiekle, nie śmiałabym! Celowo budowałam napięcie ( i mam nadzieję, że Wasz apetyt!) bo oto skoro jesteśmy na Awentynie to moi Kochani udajemy się w moje UKOCHANE MIEJSCE!

TRASTAVERE! Zatybrze, piękne, klimatyczne, pachnące świeżą pizzą i na każdym rogu kuszące makaronem oraz aperolem, gdzie lody serwuje Wam prawdziwa włoska nonna w przerwach między wieszaniem prania a rozmowami z sąsiadką. To właśnie tam czeka na Was Rzym, ten prawdziwy, nie turystyczny, i to tam jego chłonięcie dzieje się ze zdwojoną siłą, każdym możliwym zmysłem. Nie przesadzam, zaklinam się na tanie loty, Trastavere to miejsce, które najchętniej bym obutelkowała i zabrała ze sobą.

Wiem, ze jesteście głodni więc zabieram Was do restauracji gdzie od progu wita Was uśmiechnięty Elio, kolejny właściciel La Canonica – bo to tu się udajemy na kolację – restauracji przechodzącej z pokolenia na pokolenie. To dziadek Elio ją założył, następnie prowadził ją jego syn, a ojciec Elio, a następnie to właśnie on zaopiekował się La Canonicą i wychodzi mi tu wybornie! Po lampce prosecco, którą dostajecie w oczekiwaniu na danie czas na feerie smaków! Mój wybór padł na ravioli ze szpinakiem oraz parmezanem i dio mio… 100/10. Gdyby nie to, że Elio ma żonę, poślubiłabym go dla tylko tego dania :d Och, i jeszcze jedno! Jak tam będziecie, koniecznie szepnijcie słówko, że słyszeliście, że Elio ma najlepsze limoncello w całym Trastavere! Jego rodzina sama produkuje ten cytrynowy likier i choć wyjściowo pochodzi on z Kampanii to rodzina Elio do perfekcji opanowała sztukę jego produkcji!


Po tak znakomitej kolacji, czas na leniwy spacer ulicami Trastavere. Po zmroku nabiera ono tego wyjątkowego klimatu jaki jest zarezerwowany dla miejsc, gdzie czas spędza się na rozmowach, jedzeniu i cóż, jedzeniu :d Wpadnijcie na gałkę lodów albo dwie w jednej z gelaterii (im mniejsza, tym lepsza) i spóbujcie smaku pistacjowego albo fiori di late i wolnym krokiem odkrywajcie kolejne zakamarki Zatybrza.
Co ciekawe, Trastavere z rozkazu Nerona spłonęło w 64 n.e ale Rzymianie dołożyli starań by odżyło – stąd na Zatybrzu tak wiele murali, kolorowych domków oraz knajp – ludzie chcieli tchnąć życie w coś, co niegdyś było architektonicznym cudem. Do dziś pozostały po tym pamiątki jak Basilica di Santa Maria.
Szczerze mówiąc, gdybyśnie nie byli w stanie zagospodarować więcej czasu na Rzym, na tym możecie zakończyć zwiedzanie – nie chodzi o to, że w Rzymie nie ma już nic do roboty, wręcz przeciwnie! ale już same te dwa dni pozwalają Wam poczuć włoski klimat!
Niemniej, mam nadzieję, że macie jeszcze jeden dzień przynajmniej bo…


RZYMSKIE WAKACJE DZIEŃ TRZECI
… dzień zaczynamy w innym państwie! Dosłownie, moi Kochani, bo czas na Watykan! Państwo w państwie, zajmujące skromną powierzchnię 44 ha i wystarczy 60 min by obejść jego granice. Liczba mieszkańców to okoła 1000 osób, głównie osoby pracujące w Watykanie (księża, zakonnicy, gwardziści i ich rodziny) i co ciekawe, rokrocznie jest tu tyle przestępstw ilu mieszkańców :d To też jedyny kraj na świecie, gdzie nie ma analfabetyzmu i o tak wysokiej… konsumpcji wina (co jest związane z ceremoniałem mszalnym, tak się tłumaczą, tj, tak mówią). Watykan jest szalenie interesującym zjawiskiem!

Dlaczego to od niego zaczynamy? Yhm, dobrze myślicie. Turyści. I to cała MASA. Kolejka do wejścia do bazyliki (co jest darmowe) potrafi się ciągnąć i ciągnąć, im wcześniej zatem tu będziemy, tym lepiej. Poza tym, nie uważam by był większy sens w iściu do miejsce by jedynie je odhaczyć na liście – warto poczuć jego klimat, a Watykan wczesnym porankiem jest jego pełen : otwierające się piekarnie ( w jednej z nich jadłam przepyszne cantucci, jeszcze ciepłe i pachnące migdałami! ), sklepikarze dopiero rozkładający stoiska, gwardziści zmieniający wartę, księża przygotowujący się do nabożeństw w ,jeszcze, zacisznych nawach. Warto wstać wcześniej i tu być.


Kwestię wejścia do Kaplicy Sykstyńskiej do rozstrzygnięcia pozostawiam Wam 🙂 Sama nie poszłam – nie miałam ochoty płacić 16euro (moje podróże są zawsze na budżecie, a podczas tego pobytu mój wybór padł na Koloseum) ale jak macie ochotę to śmiało, dacie mi znać jak Wam się podobało! 🙂


Po zobaczeniu Bazyiliki, pospacerowaniu po placu Świętego Piotra oraz samym Watykanie możecie udać sie do Pompi, jeśli jeszcze tam nie byliście, jest bliziutko Watykanu ( Piazza del Risorgimento 43) albo udać się na Trastavere na lunch 🙂 Wybierzcie pasującą Wam opcję ale zostawcie troszkę miejsce w brzuchu ćśśś :d Tak czy siak, kolejnym punktem jest Piazza Navona oraz Pantheon.


Pantheon to najlepiej zachowana budowla z czasów nowożytnych, ufundowana przez cesarza Hadriana po tym jak poprzednia stojąca w tym miejscu spłonęła (dzięki, Neron – a przynajmniej to jedna z teorii). Pantheon był miejscem poświęconym wszystkim bogom, a dziś to kościół katolicki – uwielbiam ta paradoksy historii.
Uliczki naokoło Pantheonu oraz Piazza Navona kuszą coraz bardziej by w nich zabłądzić w poszukiwaniu miejsca na obiad więc czas by znaleźć … Pantha Rei! Restauracje z wyborną pizzą i makaronem, z bardzo przystępnymi cenami, oraz kucharzem Polakiem! Pan Leszek od dobrych kilkunastu lat mieszka w Rzymie i zawsze z ogromną serdecznością wita rodaków 🙂 Całym kochającym gluten* serduchem polecam! Adres: Via della Minerva 19

*jest też wiele opcji bez glutenowych gdyby ktoś coś 😉

Skoro baterie podładowane czas na moje, kolejne już, UKOCHANE MIEJSCE W RZYMIE! Miejsce, gdzie odpoczniecie po porannym spacerze, wyciszycie się, oderwiecie od zgiełku miasta – Ogrody Borghese <3 Tak, to TA rodzina Borghese o której Wam wspominałam wcześniej.


Ogrody powstały na życzenie kardynała Scypiona Borghese i jakoże był on zagorzałym wielbicielem twórczości Berniniego i Caravaggia, i to dzieła tychże artystów znajdziecie w Galerii w Pałacu, który tam powstał. Wejściówka tam jest płatna aleee do Ogrodów już nie 🙂 A te, słuchajcie, są ogromne! Dobra, Central Park to to nie jest ale jest mnóstwo ścieżek, staw i gołębie więc taki Central Park starter pack jest :d I z całą pewnością, podobnie jak wspomniany nowojorski park, stanowi odskocznie dla mieszkańców miasta od zgiełku.

W ogrodach znajdziecie ciszę, spokój i przepiękne alejki, które aż się proszą o zgubieniu w nich! Możecie z niego podziwiać Piazza Del Popolo z dwoma identycznymi kościołami stojącymi na nim, a z drugiej jego strony widać Bazylikę w Watykanie.

Moim ulubionym miejscem w nim jest staw zaraz przy Tempio di Esculapio. Za śmieszne 3/4 euro (30min) możecie wypożyczyć łódkę i popływać nią po jeziorze, nawet samemu! Co też i ja z wielka uciechą zrobiłam 😀 Jakoże brak mi skilli eeee żeglarskich to zanim wypłynęłam od brzegu kręciłam się niemiłosiernie przy molo, gdzie łódka była zacumowana, aż w końcu pracujący w wypożyczalni łódek Pan litościwie odepchnął mnie od brzegu :d Potem już szło wspaniale i opłynęłam całe jeziorko, podpływając pod Świątynie. To było tak turbo epickie doświadczenie, że totalnie polecam każdemu! Bez różnicy czy jesteście z kimś, czy sami – zabierzcie się na romantiko rejs po jeziorze w Rzymie!


Park Villa Borghese jest piękny i gorąco namawiam Was do zostania w nim dłużej! Idąc do niego zróbcie zakupy w jakimś Carrefourze (jeden jest bardzo blisko, zaraz przy Schodach Hiszpańskich), kupcie truskawki, focaccie (koooocham tą z pomidorkami), prosciutto, pesto ( z Barilli jest tak pyszne, że grozi uzależnieniem!) do tego świeże pieczywo i jeżeli tylko macie ochotę : wino (sama przepadam za różowym i białym, oraz faktem, że nawet to najtańsze jest świetne! Tutaj stwierdzenie, że jest dobre bo jest tanie nie jest zbyt zasadne bo jedno idzie w parze z drugim :d). Piknik w Villa Borghese na zakończenie dnia brzmi więcej niż dobrze, prawda? Tym samym też kończymy zwiedzanie Rzymu oraz rzymskie wakacje.

Zostawiam Was, mam nadzieję, ukontentowanych ale z pewnym niedosytem! Moim planem było rozkochać Was w Rzymie i … tym samym sprawić, że będziecie tak jak ja chcieli tu wracać i wracać 🙂
Koniecznie dajcie znać czy Wam się podobały Rzymskie Wakacje, które w Was zabrałam i czy z nich skorzystacie 🙂 Jeśli tak, koniecznie przyślijcie mi zdjecia! Jestem na instagramie, tam z łatwości mnie znajdziecie. Oznaczajcie na tiramisu, lodach i kanapkach, czy łódce :d Będę molto felice!

Ciao!

Twój tekst który chcesz wyjustować

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *