Żyjemy w kulturze efektów. Lubimy, gdy cel osiągamy stosunkowo szybko i relatywnie niskim nakładem środków energetycznych. Idąc tym nurtem wykuliśmy frazes „work smart, not hard” – jednym brzmi to jak nieuczciwa droga na skróty, innym jak podwaliny sukcesu. Wpis tej jest nie o słuszności tego założenia, a zainspirowanie się nim w stworzeniu listy …. tras trekkingowych! Takich, gdzie nie musicie się dużo napracować by mieć spektakularne efekty!
Sympatycznie proste, stosunkowo krótkie a widoki nieprzyzwoicie satysfakcjonujące! To idealne opcje, gdy nie wiecie gdzie pójść, nie macie zbyt wielu czas albo i sił albo zwyczajnie chcecie ładne widoczki i tyle.
- THE BEST OF FAROES, Bøur – Vatnsdalsvatn – Snældansfjall
Pierwszy raz trekking ten zrobiłam jakoś wczesną wiosną z ówczesnym chłopakiem. Było bardzo sympatycznie. Drugi raz natomiast w pełni lata i już jako singielka. Też w pełni. Było EPICKO. Lżej się szło (i to nie tylko dlatego, że już bez chłopa xd ) bo i warunki bardziej sprzyjały – Faroje latem są jak 5-latka, która dorwała się do akwareli – feeria barw to mało powiedziane, a i ja byłam mądrzejsza o doświadczenie z pierwszego trekkingu. Wy dostaniecie już zatem porządnie przetestowaną wersję (szlaku, nie chłopa xd )
Trekking zaczyna sie bardzo niepozornie, i nieco z dupy strony, jak mam być szczera :d Brak oznaczenia, strzałki czy czegokolwiek. Ot, wodospad i siatka wzdłuż niego. Widok jakich wiele. Ale tak własnie zaczyna się trekking nad jezioro. Auto możecie spokojnie zaparkować na zatoczce wzdłuż drogi, zaraz obok wejścia na szlak. Następnie przechodząc przez bramkę (pamiętajcie by zamknąć ją za sobą!) kierujecie się ścieżką. Będzie ona momentami wyglądała jak jej cień ale wierzcie mi na słowo i, jak powiedział jeden z miejscowych, follow the river. Idąc trasą wzdłuż wodospadu po pewnym czasie, jakichś 20min trekkingu, dojdziecie do miejsca gdzie po prawej będziecie mieli wodospad a po lewej niewielką rzekę. Skierujcie swoje kroki w stronę rzeki – w ten sposób podążając wzdłuż niej zetniecie nieco strome podejście. Muszę tu zwrócić honor owemu Panu, początkowo wzięłam jego radę za podszyte Underbergiem gadanie. Tymczasem chłop miał rację! Po pokonaniu nie tyle co stromego ale śliskiego wzniesienia, znajdziecie się na równinie, o jałowym wyglądzie suchego naleśnika, co najsilniejszego ducha przygody może zabić ale, ale po zaledwie kilku minutach…… odsłania jezioro, Vatnsdalsvatn. Trzecie największe na Wyspach!
To idealne moment na przerwę i nacieszenie oczu soczystością zieleni i obserwowaniem zajączków hasających między skałami albo owiec leniwie sunących jak chmurki po zielonych zboczach gór. Za to uwielbiam tą trasę : za ciszę i spokój, i tą wręcz namacalną sielskość. A będzie tylko lepiej! Jasne, możecie trekking zakończyć tutaj i wrócić tą samą trasą ale możecie też…
Skierować się na lewą stronę jeziora i podążając zboczem góry wspiąć się na szczyt, Snældansfjall (500 mnpm). Uważajcie tu mocno na kamienie, które mogą się obsunąć pod nogami oraz śliski grunt! To, że owca tu skakają jakby grawitacja nie istniała, nie znaczy, że tak w istocie jest :d Na całe szczęście to podejście, choć strome, nie jest długie i powiedziałabym, ze wymaga raczej uważności i cierpliwości niż jakiejś niesamowitej kondycji. Widoki, które rozpościerają się ze szczytu są z kategorii: ułańska fantazja kogoś w photoshopie poniosła. Przy dobrej widoczności możecie zobaczyć Drangarnir, Tindhólmur oraz Mykines! A z drugiej strony płaskowyżu, szczyty Streymoy a nawet malutką Koltur!
Gdzie: Bøur, Vagar
Czas : 3h (w dwie strony)
Trudność : umiarkowana
- NIECO MITÓW I BAŚNI: PALEC WIEDŹMY, Sandavágur – Trøllkonufingur
To idealny szlak dla tych z Was, którzy podróżuja z dziećmi czy psiakami! Cały szlak jest porządnie wytyczony, opatrzony znakami nań kierującymi i wyposażony w ławeczki. Prawilnie od A do Z! Zaczyna się w Sandavágur, na wyspie Vagar. Przy jego początku znajduje się niewielki parking i na Waszym miejscu nie pokładałabym w nim większych nadziei… Lepiej zostawić auto w miasteczku i przejść te dziesiąt metrów więcej.
Trasa malowniczo wije się wśród pagórków ale bez obaw, brak tam stromych podejść czy zdradzieckich kamieni, a pełno zachwycających widoków! Rozciąga się przed Wami skrzące w słońcu morze, wybrzeża sąsiedniej wyspy Streymoy oraz w pełnej okazałości malutka wyspa Koltur oraz wyglądająca za niej Hestur.
Wedle legendy, wyspa Koltur to głowa czarownicy, która przypłynęła z Islandii i gdy wyciągała z wody swą złodziejską dłoń by skraść wyspę, słońce wzeszło na nieboskłon i przemieniło ją w kamień. Tak właśnie miał powstać Trøllkonufingur, czyli skalny ostaniec o wysokości 313 m – kolejny już na Farojach taki twór będący poniekąd zasługą złodziejskiej natury Islandii. A przynajmniej wedle Farerskich przesłanek ludowych, takową właśnie ta bogu ducha winna Islandia właśnie posiada. Skądby się taka percepcja nie wzięła, jedno trzeba przyznać : Faroje nic nie straciły na złodziejskich zapędach północnych sąsiadów, 18 wysp jak było tak jest nadal, a wręcz się wzbogaciło o nowe, ciekawe ostańce skalne. Opłacało się być prawie okradzionym!
Wracając koniecznie wstąpcie do FISKASTYKKIÐ! To restauracjo – kawiarnia o wystroju nawiązującym do miejsca, gdzie powstała : Sandavágur, wsi, gdzie w powietrzu nadal unosi się zapach tradycji. Dosłownie! Lekko wyczuwalna woń suszonej ryby sugeruje nie tylko naturę zwyczajów tu niegdyś kultywowanych, ale i to, w czym sama restauracja się specjalizuje. Ale FISKASTYKKIÐ to nie tylko ryby, to także genialne domowe ciasta oraz wszelkie rabarbaro-pochodne wyroby : ciasta, konfitury, a nawet i drinki i lemoniady! Moim ulubieńcem jest najlepsza zupa rybna, jaką kiedykolwiek jadłam oraz gin rabarbarowy! Och, i szarlotka! Naturalnie z dodatkiem rabarbaru 🙂 Po trekkingu wchodzi jak złoto!
Gdzie : Sandavagur
Czas : 2,5h
Trudność : łatwy
- WSZYSCY O NIM ZAPOMINAJĄ: Hestur
Nie wiedzieć czemu ten trekking, jak i sama wyspa na której się znajduje zdaje się zupełnie umykać odwiedzającym Wyspy. Śmiem twierdzić, że i miejscowi mają go w zapomnieniu. Czy wynika to ze skromnej liczebności mieszkańcy wyspy Hestur – bo to o niej właśnie mowa – która opiewa na całe 18 sztuk, czy tego, że sama wyspa z niezrozumiałych dla mnie powodów jest traktowana jak pierwszy naleśnik (co ja dziś z tymi naleśnikami swoją drogą? ) no niby spoko, że jest ale jak wyszła, lepiej się nie przyglądać :d
Nawet kształt się poniekąd zgadza! Płaska po pokonaniu stromych brzegów, a te są na prawdę STROME. Jedyne co się tam urywa to droga asfaltowa, bo na pewno nie dupa z nadmiaru wrażeń. Tak by się mogło wydawać!
Złudna iluzja pryska i niczym ostry cień mgły pozostaje jedynie wstydliwym wspomnieniem. Hestur ma do zaoferowania znacznie więcej niż słynny cytowany wcześniej raper, Andrzej Duda. O samej wyspie opowiem Wam w oddzielnym wpisie. Dziś skupmy się na szlaku wijącym się wśród załamań Hestur niczym prezydent wśród swych obietnic – to mami perspektywą szczytu, to oddala od niego. Ale w przeciwieństwie do głowy państwa, trasie można ufać.
Generalnie, jak wejdziecie raz to potem dosłownie, z górki :d Szlak jest całkiem porządnie oznaczony i warto właśnie nim podążać. Jakby ZAWSZE warto to robić, na Farojach nie ma co odstawiać wolnej amerykanki. Ten na Hestur choć zdaje się być tworem kapryśnego (pijanego prędzej… ) pasterza, wijąc się wśród załamań Hestur, to wznosząc się, to opadając, mamiąc bliskością szczytu by zaraz Was od niego odsunąć, jest w rzeczywistości piekielnie strategicznie przemyślaną trasą. Po 40min nieco męczącego marszu, znajdujecie się na szczycie Hestur.
Przed oczami rozciąga się widok na nie tylko na sąsiednie wyspy ale i całe mnóstwo większych i mniejszych jezior. To idealny moment na piknik!
Gdzie : Hestur
Czas: 1,5h w dwie strony
Trudność : łatwy
Jak się dostać na Hestur?
Prom wypływa z Gamlarætt, kosztuje 40DKK w dwie strony – więc bardzo sympatycznie dla portfela! Do portu możecie dojechać autobusem (nr 5). Na prom można zabrać auto niemniej jest to raczej bez sensu – na Hestur nie ma dróg.
- ŚLADAMI HISTORII WYSP, Torshavn – Kirkjubøur
To szlak idealny na leniwe niedzielne popołudnie! DLaczeg? Ano dlatego, że w drugą stronę możecie jak panicze być zawiezionym do Havn! Co prawda autobusem, nie jakąś tam dorożką ale myślę, ze i tak to dobry deal :d Szlak zaczyna się koło gospodarstwa rolnego i jest serio porządnie oznaczony! Nie jest trudny, choć na pewno wymaga dużej uważności gdyż jego początek biegnie wśród kamieni ale to zdecydowanie świetna opcja na trekking z pieskiem, czy dziećmi. Bardzo sympatycznie wije się wśród wzgórzy Streymoy, to odsłaniając Koltur i Hestur, a przy dobrej widoczności nawet i Vagar, to zasłaniając by rozpieścić widokami owiec leniwie stąpającymi wśród wzgórz.
Miejsce docelowe, Kirkjubøur, jest historią niemal namacalną! Za sprawą pozostałości domostw na wysepce Kirkjubøhólmur oraz i samej osady wsi, w tym, uwaga, najstarszego, nadal zamieszkanego, drewnianego domu na świecie, Kirkjubøargarður, pochodzącego z XI wieku! Do tego dołóżmy kościół św. Olava z XII wieku oraz ruiny świątyni Magnusa z XII wieku. Nic więc dziwnego, ze i sama trasa nastraja klimatycznie – wyznaczana kamiennymi wieżyczkami, prowadząca wśród miejsc, gdzie niegdyś odbywały się wiece… Niewielkim wysiłkiem można uszczknąć całkiem sporo Farerskiej historii!
Jesli nie czujecie się na siłach by wracać tą samą trasą – wystarczy, że wskoczycie w autobus miejski numer 5, który za darmo (autobusy miejskie na Wyspach sa darmowe! ) i wrócicie do stolicy. W sam raz na kolację w Barbarze albo pizzę w Skeiva Pakkhus 🙂
Gdzie : Streymoy, Torshavn
Czas : 1,5h (w dwie strony)
Trudność : umiarkowana
_____________________________________________________________________________________________________________
Koniecznie dajcie znać jak podoba się Wam wpis, bardzo chciałabym zainspirowa Was do eksplorowania w WASZYM stylu – to nie muszą być szalone kilkugodzinne hikingi czy skomplikowane trasy. Podróżujcie tak, by móc z przyjemnością i satysfakcją wspominać swoje wojaże, postaram sie dać Wam zróżnicowane inspiracje na to na jak wiele sposobów można to robić 🙂
xoxo, Alex