Nie wiem jak Wy ale ja jestem zdania, że gastrozwiedzanie jest szalenie istotnym elementem poznawania innej kultury. To przy jedzeniu toczą się najciekawsze rozmowy, to jedzenie łączy (i jak wiemy, dzieli : gołąbki z sosem pieczarkowym czy pomidorowym?) ludzi i sprawia, że bariery pękają. Jako pasjonatka obserwowania życia, jego gastroaspekt i rytuały z nim związane pasjonują mnie bez końca. I na to Was dziś zapraszam!
Gastro-historie o Albanii…
Ucztowanie jest dla Albańczyków szalenie ważne! Wynika to z ich kultury, która każdego, kto przekroczy próg ich domu nakazuje ugościc jak prawo przykazuje. Brzmi poważnie, prawda? I takie jest. Prawo Kanunu zobowiązuje Albańczyków do wielu rzeczy i choć dziś uległo przedawnieniu i nie stoi ono ponad konstytucją, nadal jest respektowane w pewnym stopniu. Jedną z zasad Kanunu jest besa czyli przyjęcie gościa w swe progi, tym samy gwarantując mu schronienie, posilenie się oraz wsparcie gospodarza.
Wiecie, co to oznacza? Brutalne ilości jedzenia oraz chęci pomocy, nawet gdy się przed nimi wzbraniasz :d
1.Gliko. Gość w dom, cukier do szafki?
Zdecydowanie można tak zrobić! Przyjęcie gościa zaczyna się od poczęstowaniem go gliko. Podaje się je razem ze szklanką wody. Myślę, że to kwestie praktyczne zrodziły ten sposób. Gliko jest tak TURBO słodkie, że nie wyobrażam sobie zjeść więcej niż jeden kawałek i nie popić go wodą! Co więcej, tak podjęty gość zdecydowanie porzuca myśl o posłodzeniu kawy czy herbaty. A czymże to gliko jest?
To rodzaj przetworu z bodaj wszystkiego, od owoców po warzywa! Moczy się je najpierw w wodzie z cytryną, następnie gotuje w wodzie z cukrem – prowadzi to do uzyskania gęstego syropu z kawałkami owocami, czyli właśnie gliko! To bardzo pracochłonny proces. Najbardziej wykwintne czyli gliko arre przyrządza się tygodniami, gdyż łupina orzechów (arre – orzech włoski) musi odpowiednio zmięknąć. Najpopularniejszymi są gliko z pomarańczy, wiśni ale można też spotkać gliko z pomidorów, czy cukinii. Słowem? Wszystko może zostać zglikowane!
2.Byrek. Alternatywna waluta Albanii.
O byrek łatwiej, niż o wskazówkę o której odjeżdża pan Busiarz :d Kupicie go wszędzie! Już jadąc z lotniska możecie zaobserwować stragany pośrodku niczego z byrkami właśnie. Interes ten zawsze świetnie prosperuje bo i zawsze jest pora na byrek. Konieczne z dhalle, czyli produktem mlecznym a’la nasz kefir ale znacznie bardziej słonym! Tu nie ma półśrodków: albo go pokochacie, albo znienawidzicie :d Sam byrek natomiast raczej budzi ogólną aprobatę: ciasto filo zapieczone z serem – dość słonym, albo mięsem, czy dziką kapustą lub, mój ulubiony, ze szpinakiem.
To taki albański fast food o śmiesznej cenie, można go dostac już od 50 leków czyli jakichś 2zł…
3.Pispili czyli doskonałość z … niczego!
Moje uzależnienie! Ser feta, szpinak, por połączone z mąką kukurydzianą tworzą coś, na kształt chlebka. To szalenie smaczne połączenie jest szczególnie popularne w małych wioskach. To bardzo tani w wykonaniu wypiek – składniki to tak na prawdę takie „nic” ale razem…. Olaboga <3 Na szczęście, nie musicie się trudzić by, je znaleźć! Doskonałe pispili serwuje Furre Buke Aso.
Cena / kawałek : 75lek
4.Qofte czyli gdy Sycylia spotyka Albanię
Jeśli próbowaliście kiedyś sycylijskie arancini – a tu podpowiadam Wam, gdzie zjeść najlepsze – to myślę, że polubicie się z qofte. Tradycyjnie wykonuje się je z mięsa ale próbowałam wersji bakłażanowej i jest równie świetna! Mają kształt podłużnych klopsików i bardzo delikatne, soczyste wnętrze!
Wybitne qofte w Gjirokastrze : Taverna KARDHASHI Tradicionale, o której Wam opowiadałam przy okazji wpisu o Gastrokaście :d
5.Qifqi z salce kosi czyli ser to nowy czarny.
Pasuje do wszystkiego.
A do tych zapiekanych ryżowych kulek już na pewno! To bardzo proste danie na które składa się ryż właśnie, pieprz, zioła oraz jajko, łączące całość. Jest przepyszne! W połaczęniu z salce kosi czyli kremowym serkiem zrobionym w stylu tzatziki to już w ogóle poezja! Na gorące albańskie lato jest idealne.
Najlepsze qifqi w Gjirokastrze: Muco!
6.Grillowane papryki nadziewane djathe lub ricottą aka niebo na talerzu
Moja, kolejna juz, olbrzymia miłość! I widzę Wasze zdziwione miny „Cóż specjalnego w grillowanym warzywie”. No właśnie ta prostota! Pozornie niezbyt zwyczajne danie ale gwarantujace zachwyt : nadzieniem jest zwykle albo ricotta, albo bardzo popularny w Albanii ser djathe, podobny do fety. Całość polana doskonałą bo produkowaną w Albanii, oliwą z oliwek jest absolutną koniecznością do spróbowania.
7.Owoce morza nigdzie indziej nie sa tak pyszne, i tak … tanie!
O tak, Albania to raj dla miłośników owoców morza! Doskonałe krewetki, ośmiornica, świeże ryby… Wpadnijcie do mojej ulubionej restauracji, która specjalizuje sie w owocach morza właśnie. Pssst! Mają również świetne i tanie białe wino, do krewetek jest idealne!
8.Moussaka czyli gdy w Grecji za drogo…
Przyjedźcie do Albanii!
Moussaka to danie kuchni greckiej ale wpływy Grecji, jak i Włoch są bardzo widoczne w Albanii. Nic dziwnego zatem, że na stołach Albańczyków zagościły potrawy tych właśnie kultur. Moussaka to danie idealne przed sjestą – po jego zjedzeniu, drzemka gwarantowana :d Bakłażan, mięso mielone oraz sos beszamelowy posypany żółtym serem… Tak, smakuje równie dobrze jak brzmi. A najlepszą moussakę we Wlorze zjecie tutaj: Novus (Rruga Çamëria).
To zresztą jedna z najlepszych restauracji w mieście z pyszną, domową kuchnią, przemiłą obsługą oraz ładnym wnętrzem, do tego akceptującym płatnośc kartą. Takie połączenie nie zdarza sie w Albanii zbyt często zatem konieczie tam zaglądnijcie 🙂
9.Sałatka wiejska czyli brutalna Albania na talerzu
Brutalna bo choć niewinnie brzmiąca nazwa „sałatka wiejska” sugeruje nam danie, które możemy zjeść jako lekką opcję to w rzeczywistości dostajemy brutalnie ogromną porcję sera djathe, pomidora, ogórka oraz oliwek, a do tego pół bochenka chleba :d Brutalna gościnność, głodni nie wyjdziecie nigdy. Bardzo często się nią zajadałam jakoze to danie szalenie popularne w Albanii, taka nasza ćwikła czy ogórki kiszone :d Jest przepyszna – przygotowana ze świeżcyh warzyw, podana z domowym serem oraz jeszcze ciepłym chlebem. Jej fenomen tkwi w tym, że każdy z jej składników został albo wyhodowany, albo przygotowany w lokalnym gospodarstwie.
10.Trilece, shendetlie, ashure …. czyli w Albanii na deser ma się oddzielny żołądek.
Oj, jak bardzo Albania umie w desery! Oczopląsu można dostać od ilości opcji i wierzcie mi lub nie, niemal każda jest warta spróbowania! Ale żeby Wam ułatwić wybór, opisałam dla Was te najlepsze, creme de la creme Albanii!
- Trilece: deser nad desery! Biszkopt nasączony trzema rodzajami mleka, bardzo lekkie ciasto, a jednocześnie wilgotne. Ma się wrażenie, że je się chmurkę, która rozplywa się w ustach… WYBITNE DOZNANIE SMAKOWE. Najlepsze trilece dostaniecie w Arjoli! Za jakieś 150/200 lek. A Arjoli, zdjęcia poniżej, to jak widać RAJ smakowy i moim zdaniem, NAJLEPSZE miejsce by spróbować albańskich słodkości.
- Shendetlie czyli „Na zdrowie” bo cukier krzepi! Wilgotne od miodu ciasto pełne orzechów, które Albańczycy piekli przy okazji różnych świąt, by przyniosło „shendet” czyli zdrowie.
- Sheqerpare to maślane ciasteczka nasączone syropem cukrowym z dodatkami orzechów i dużą ilością cynamonu. Mi smakują Bożym Narodzeniem!
- Ashure: jego opis nie zabrzmi zachęcająco bo to hmmm galaretowata konsystencja, będąca połączeniem różnego rodzaju ziaren, suszonych oraz świeżych owoców, a także orzechów. To coś a’la pudding, zwykle podawane z świeżymi ziarnami granatu, jest bardzo ciekawym deserem i zaskakujaco smacznym!
- Paçavure bo Albania byrkiem stoi! Ale… zaraz! Dlaczego byrkiem? To samo ciasto z którego robi się byrek, czyli ciasto filo, używane jest też do przygotowania Paçavure. Z tą różnicą, że tutaj spoiwem jest syrop zwykle przyrządzany z pomarańczy, którym nasącza się ciasto przez kilkanaście godzin tak, by dostał się w każdym centymetr ciasta filo. Niekiedy można spotkać je nieco zmodyfikowanej ale równie pysznej wersji jako portokalopita (portokalle – pomarańcza).
- Petulla bo śniadanie to najważniejszy posiłek dnia i konkretne być musi. Petulla to lekkie niczym chmurka ciasto drożdżowe smażone na oleju, przypominające nieco nasze racuchy. Ale te albańskie, o ile dobrze zrobione, jest tak puszyste, że w środku pełne pęcherzyków powietrza. Można je jeść zarówno na słodko, jak i na słono i tradycyjnie podana albańska petulla wygląda tak :
Jak wspominałam, jest konkretnie :d I wierzcie mi lub nie, jeszcze nie spotkałam nacji, a moi przyjaciele pochodzą z każdego zakątka świata od Chile przez Francje po Japonię, której petulla by nie smakowała.
11.Raki lekarstwem na wszystko?
Jak Albania długa i szeroka, powszechną aprobatą cieszy się przekonanie, że raki wyleczy nie tylko ból głowy, ale i złamaną rękę i trudny rozwód. Ten paskudny w smaku alkohol jest oferowany … w zasadzie przy każdej okazji. Czy zamawiasz obiad, czy kawę o 6 rano, bądż pewnym, że albo padnie pytanie czy życzysz sobie również kieliszeczek raki, albo zwyczajnie zostanie ci on podany :d Widok starszych, albańskich dżentelmenów popijających raki z rana nie jest niczym szokujacy, a normalnością, wręcz elementem krajobrazu. Osobiście, nie znosiłam smaku raki ale co do jednego muszę sie zgodzić : rzeczywiście leczy ono wiele problemów! Bo o większości z nich zwyczajnie nie pamiętasz po wypiciu raki… 😀
12.Kawa czyli do tanga trzeba dwojga!
Bo jak i raki, to i kawa. Jak kawa, to i raki. Naturalnie, nie wszyscy kultywują ten zwyczaj, niemniej, zdecydowanie jest to istotna część dnia Albańczyka. Kawę pije się powoli, rozmawiając z przyjaciółmi i wygrzewając twarze w słońcu. Kawa na wynos to wymysł turystów, którzy w pośpiechu zgubuli istotną część tego rytuału : cieszeniem się z jej picia! Zostawiam Wam namiary na moje ulubione miejsca we Wlorze z doskonałą kawą i takimi widokami!
- Mulliri : kawiarnia w sercu Wlory z doskonałą kawą! Choć to sieciówka, ich kawa jest bardzo wysokiej jakości, a wypieki (pistacchio roll to istny orgazm kulinarny!) są proste i pyszne. Przesiadywałam tam godzinami!
- Liro: moim zdaniem, najpiękniejsze miejsce na kawę albo koktajl. Widoki mówią same za siebie!
- Miramare: bardzo posh miejsce! Tam się chodzi by powiedzieć bez mówienia „wiem, gdzie warto spędzać czas we Wlorze” :d Ale, na szczęście, to miejsce tylko lekko napuszone :d Przemiła obsługa i świetna kawa!
Psst! Wierzcie mi lub nie ale odką od jednego z moich albańskich znajomych dowiedziałam się, że to wręcz faux pas wziąć kawę na wynos… zrobiłam to zaledwie dwa razy. Serio.
Dajcie znać, który albański smak ciekawi Was najbardziej! A może znalezliście tu swojego ulubieńca? Dajcie znać <3
Zostawiam Was z małą zachętą na zobaczenie Albanii! Jeśli TEN WIDOK Was nie przekonuje… Nic lepszego dziś nie zobaczycie 😀